poniedziałek, 27 lutego 2012

18. Niezapowiedziana wizyta

- Jeee... Udało się! - Krzyczał na całe gardło Sebastian. - Nie do wiary.. nagraliśmy piosenkę! Wow! Jesteście super! Kocham was!! - darł się nadal na całe gardło gdy wracaliśmy pieszo do domu. 
- Haha.. nie rozpędzaj się.! - powiedział Martin. 
Wśród nas brakowało Emily bo przyjechała po nią mama . 
Było już po zmroku a przydrożne latarnie pomału się zapalały..

- Ała!!! - krzyknęła Claudia, patrząc na mnie z oburzeniem. 
- Co? - spytałam zdziwiona. 
- Nie bij mnie!!! - syknęła przez zęby. 
- HAHAHAHAHAHA - śmiał się nadal Martin. 
- A ty z czego się śmiejesz? - zapytałyśmy jednocześnie.


Wtedy pokazał palcem na punkt za nami. Obróciłyśmy się i w tym samym momencie zobaczyłyśmy Sebastiana z garścią śniegu w dłoniach. 
- O nie... Tak to nie będzie... - Claudia wzięła sporą bryłę lodu i pobiegła w kierunku Seby a ten z udawanym piskiem dziewczyny jej uciekał. 
- Ałć! A to za co? - spytałam, gdy i ja oberwałam w plecy.
- Za nic, tak po prostu. 
Tym razem i ja nabrałam do rąk śniegu. Biegnąc w ich stronę formowałam zgrabne kulki, żeby zaraz rozbić je na moich znajomych. 
Po chwili do zabawy dołączył Martin. 
Mimo, iż do domu nie mieliśmy daleko, wracaliśmy ponad pół godziny, bawiąc się w najlepsze jak małe dzieci. Chyba każdy z nas przynajmniej raz leżał w śniegu nie wspominając już o robieniu kanapki... 

Kiedy stanęłam przed moją furtką, kilka razy jeszcze oberwałam w plecy. Chłopcy uważając, że to nie sprawiedliwe, że mieszkam najbliżej nie mogli sobie darować ale nie chciało mi się już rewanżować bo byłam okropnie zmęczona a do tego przemoczona do suchej nitki.
Współczułam z lekka Claudii, która mieszka najdalej i całą drogę musiała iść z chłopakami. 
Pożegnałam się z nimi wszystkimi i udałam się w kierunku domu. 

- Matko kochana. Co ci się stało? - spytał na mój widok Bob.
- Aż tak źle wyglądam? - spytałam zdejmując płaszcz i kozaki. 
- No a nie? Gdzie Margaret? - zadał dwa pytania na raz. 
- Została jeszcze żeby z Evą i Gregorym obgadać szczegóły w sprawie nagrana płyty. 
- Płyty? - usłyszałam znajomy głos dochodzący zza pleców Boba. 
- O.. Yyy.. Will przyjechał dziś do nas i już tu chwilę na ciebie czeka. - wytłumaczył się tata.
- Cześć. - przywitał mnie, widząc moją zażenowaną minę. 
- No hej. - odpowiedziałam z niechęcią.. 
- To ja zostawię was samych. - ulotnił się ostrożnie Bob. 
- Coś nie tak? Zjawiłem się nie w porę? 
- Nie, nie ale wiesz.. Jestem okropnie zmęczona a muszę jeszcze odrobić lekcje i w ogóle. - próbowałam dać mu do zrozumienia, że nie chce mi się z nim gadać mimo iż miałam nadzieję, ze zostanie na noc. 
- Och. - wyrwało mu się - Rozumiem. Nie spodziewałaś się mojej wizyty. Ale w zamian pomogę Ci z pracą domową.  - mówiąc to posłał mi jeden z tych swoich uroczych uśmiechów. 
Czy on musi być taki miły i uprzejmy? - pomyślałam. 

Gdy się trochę ogarnęłam zasiadłam do biurka. Obok mnie usiadł Will. 
Tak naprawdę nie miałam głowy do nauki. Było mi zimno, bo pewnie przemokłam po tych wygłupach na śniegu a po głowie chodziła mi tylko jedno... 
"Will siedzi obok ciebie" 
"Will się na ciebie gapi" 
- Nie dam rady. Jestem wykończona  - stwierdziłam. 
- Widać. - podsumował. 
Wstając z krzesła, przewaliłam się na łóżko i okryłam kocem. 
- Stało się coś? - zapytał z troską. 
- Nie a co?
- Wyglądasz jak zdjęta z krzyża. 
- Bo tak się czuję. - chciałam go zniechęcić swoim marudzeniem ale coś mi nie wychodziło. 
- Może przynieść Ci gorące kakao? 
- Jeśli możesz. - miałam nadzieję, że choć na chwilę się go pozbędę ale chłopak wrócił w błyskawicznym tempie przynosząc też kubek dla siebie. Jedyne co zdążyłam zrobić gdy nie było go w moim pokoju to zerknąć na zegarek.
Zastanawiałam się czy to on jest taki szybki czy raczej ja jestem taka wolna. 
- Dzięki. -  powiedziałam gdy podał mi kubek. 
- Bob zaopatrzył nas również w zbożowe ciasteczka. - mówił stawiając wszystko na stoliku nocnym.
- Mmm. Uwielbiam je.
- Ja też. - powiedział uśmiechając się tym swoim pięknym, onieśmielającym uśmiechem. 
Okryta kocem wzięłam do rąk kubek gorącego kakao i próbowałam tak jak zwykle rozkoszować się każdym łykiem ale tym razem było inaczej. 
Moja uwaga zamiast na słodkim napoju skupiała się na przebywającym obok mnie bóstwie. 
Dopiero teraz, gdy siedzieliśmy razem na łóżku oparci o ścianę, tak blisko, że niemal stykaliśmy się łokciami, dostrzegłam jego złociste oczy i muskularne ramiona. Domyślałam się, że nie zależy mu na kaloryferku na brzuchu ale raz na jakiś czas pójdzie na siłownie z czystej przyzwoitości. 
Siedzieliśmy w milczeniu zajadając się ciastkami, gdy nagle on zapytał mnie o coś czego nigdy bym się nie spodziewała: 
- Daniel to twój były?

18 komentarzy:

  1. Och boskiee!
    Podoba mi się:D

    OdpowiedzUsuń
  2. suuuuuuuuuuuper ; dd czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. Śiwetne!
    ZAPRASZAM do siebie : - D

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz talent!:)

    Serdecznie zapraszam do siebie:*

    OdpowiedzUsuń
  5. No no no. Pieknie napisane. Podoba mi sie cala historia. Zapro do mnie: villemotheend.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. oczywiście ze obserwuje! licze na rewanz :)pozdrawiam!:D

    OdpowiedzUsuń
  7. nie lubię takich zakończeń, nie mogę doczekać się na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. czekamy na ciag dalszy :D Zapraszam do siebie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisałam wcześniej, że blog mnie urzekł i będę zaglądać i zaglądam ;D
    ale czemu tak rzadko piszesz? ;)

    Zapraszałam Cię ostatnio na mojego bloga o Harrym Potterze i zapraszam ponownie, na nową notkę, jednak zmienił się odrobinę adres:
    http://aleeexsmile.blogspot.com/

    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne historie. Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super piszesz, masz talent :)
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajny blog.Będę zaglądać częściej.
    Zapraszam do mnie:***
    Obserwujemy.?

    OdpowiedzUsuń
  13. czekam na część dalszą.. pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie ważna <3