- Julcia, Julcia, Julcia!!! - krzyczała Jessica już od bramy, przychodząc po mnie. - Gotowa na bal? Nie zakładasz biżuterii? Bierzesz torebkę? W jakich butach idziesz? - jak zwykle zalała mnie lawiną pytań.
- Jess, Jess, Jess - wzorowałam się na jej słowotoku - Tak, gotowa. Nie biorę biżuterii, biorę torebkę i idę w tych butach. - wskazałam czarne sandały na koturnie, które miałam na sobie, lekko unosząc nogę.
- Ekstra kreacja - przyjaciółka pochwaliła moją fioletową sukienkę bez ramion, wąską u góry i lekko pofalowaną u nasady, przyglądając mi się z dystansu.
- Twoja też całkiem, całkiem. - powiedziałam
- Och dziękuję. Kochana jesteś... i wyglądasz prawie tak samo seksownie jak ja. - w jej ustach był to najszczerszy komplement.
- Jess, Jess, Jess - wzorowałam się na jej słowotoku - Tak, gotowa. Nie biorę biżuterii, biorę torebkę i idę w tych butach. - wskazałam czarne sandały na koturnie, które miałam na sobie, lekko unosząc nogę.
- Ekstra kreacja - przyjaciółka pochwaliła moją fioletową sukienkę bez ramion, wąską u góry i lekko pofalowaną u nasady, przyglądając mi się z dystansu.
- Twoja też całkiem, całkiem. - powiedziałam
- Och dziękuję. Kochana jesteś... i wyglądasz prawie tak samo seksownie jak ja. - w jej ustach był to najszczerszy komplement.