czwartek, 28 czerwca 2012

29. Wypadek.

 Taniec z Willem był cudowny. Mogłabym tak tańczyć i tańczyć... cały czas. Aż do rana! Kiedy dotykał mnie po plecach a w szczególności łopatkach i wzdłuż kręgosłupa po moim ciele przechodził cudowny dreszczyk podniecenia. Byłam po prostu w siódmym niebie. Ja delikatnie, niby od niechcenia masowałam mu kark. Jedyne o czym teraz marzyłam to o jego ustach całujących moje.. Ta wizja była całkiem realna ale nieoczekiwanie obok nas pojawił się Lucas i Jess z Christopherem na czele.
 - Will. - przytrzymał go mój brat jedną silną ręką. 
 - Stało się coś? - spytałam z zaniepokojeniem ale ledwo było mnie słychać. Muzyka dawała po uszach.
 - Twoi rodzice mieli wypadek. - oznajmił Christopher mojemu partnerowi.
 Ręce Willa już nie oplatały mojej tali ale zwisały bezwładnie wzdłuż jego tułowia. 
 W tedy spojrzałam na Lucasa. W cale nie był mniej zszokowany od swojego brata. Tylko Jessica oplatała pocieszycielsko jego umięśnione ciało. 
 - Dziewczyny, przykro mi ale nie możecie z nami jechać. - upierał się Bob, mówiąc to do mnie i do Jessicy, gdy staliśmy na parkingu przed szkołą, gdzie nadal trwał bal. 
 - Ale... ale.. - chciała protestować moja przyjaciółka ale wyraźnie ściskało ją w gardle. Wcale jej się nie dziwiłam. Na widok załamanego Willa sama miałam łzy w oczach. Chłopak siedział już w samochodzie i wpatrywał się pustą przestrzeń za szybą. Jego twarz w przeciwieństwie do Lucasa nie wyrażała nic. Jego brat natomiast płakał... autentycznie płakał. 
 - Pozwól im jechać. - wstawił się za nami Christopher - Czy nie widzisz, że oni je potrzebują? - mówiąc to wskazał skinieniem głowy na samochód, w którym siedzieli chłopcy. 
 Boba zamurowało. Chyba nigdy nie patrzył na to z tej strony. Czyżby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego córka czuje coś do syna jego najlepszego przyjaciela? Bo o Jessice i Lucasie raczej jeszcze nie wiedział. Nie mógł wiedzieć - poznali się dopiero dzisiaj. 
 Ja i Jess popatrzyłyśmy na Boba z na dzieją. 
 - No dobra. Wsiadajcie. - skapitulował mój tata, udając się już w kierunku samochodu. Za nim szybko pomknęła Jessica. Domyślałam się, że chciała jak najszybciej znaleźć się blisko Lucasa.   
 - Dziękuję. - powiedziałam do Chrisa, gdy i my zmierzaliśmy w kierunku auta. Brat posłał mi ciepły uśmiech a po chwili dodał: 
 - Kochasz go, siostrzyczko?
 - Nie wiem. - powiedziałam szczerze. 
 Chris objął mnie ramieniem i szepnął do ucha. "Rozumiem"... Niestety nic nie rozumiał, ale dobre były chociaż jego chęci. 

 W samochodzie usiadłam obok Willa i odruchowo chwyciłam go za rękę, co mogło być jednoznaczne z "Nie martw się. Wszystko będzie dobrze." On jednak nie podniósł nawet głowy. Wzrok nadal miał utkwiony  w szybie a jego twarz przysłaniały kruczoczarne włosy. Chciałam go pocieszyć ale nie wiedziałam jak... Co niby miałam zrobić? 
 Właśnie zamierzałam oderwać rękę od jego dłoni ale on nagle ja przytrzymał. Delikatnie gładził opuszkami palców moją skórę. 
 Siedzieliśmy tak w milczeniu, trzymając się za ręce. Nikt się nie odzywał. Ani Bob, ani Christopher siedzący z przodu. Ani Lucas, ani Jess. Ja i Will także się nie odzywaliśmy.
 Na miejsce dojechaliśmy chwilę po tym jak Margaret zadzwoniła do Boba z informacją, że rodzice Willa i Lucasa. przeżyli wypadek ale są w tragicznym stanie. To wcale nie poprawiło im  humoru. W szpitalu dowiedzieli szczegółów. 
 Siedząc z bratem i przyjaciółką na korytarzu, obserwowaliśmy przez szklaną szybę jak Bob i chłopcy rozmawiali z lekarzem. Nie mogli teraz odwiedzić rodziców. 
 W pewnym momencie Will wyszedł z pomieszczenia z telefonem komórkowym w ręku. Wybrał numer i mimo, iż stał jakieś 50 metrów od nas zauważyłam, że osoba, do której dzwoni nie odbiera. Wybrał numer jeszcze kilka razy a potem chował telefon kieszeni. Ze zdenerwowania kopnął w ścianę. Następnie oparł się o nią a gdy zauważył, że mu się przyglądam, posłał mi spojrzenie mówiące "pomóż albo się odwal". Mimowolnie spuściłam wzrok. 
 - Miałaś zamiar mi o nim powiedzieć? - przyjaciółka wyrwała mnie z zamyślenia. 
 - Co? - spytałam zaskoczona, że akurat teraz zaczyna tą rozmowę. Szczerze uważałam, że była trochę nie na miejscu. 
 - No o nim. O Willu. - powiedziała jakby wcale nie miała zamiaru rezygnować z tematu. - Wyraźnie widać, że jest między wami chemia. 
- Yyy... słuchaj, to chyba nie najlepsze miejsce żeby o tym gadać. - powiedziałam wprost - Jesteśmy w szpitalu - sprowadziłam Jess na ziemię.
 - No fakt ale...
 - Will się zbliża. - szepnął do nas Christopher, siedzący obok nas. Po raz kolejny miałam ochotę wskoczyć bratu na szyję bo po raz kolejny uratował sytuację i wyciągnął mnie z opresji. 
 W tym momencie ze szklanego gabinetu wyszedł mój tata z za nim Lucas. 
 - Wracamy do domu. - oznajmił Bob - Nic tu po nas. Nie oszukujmy się. Z waszymi rodzicami nie jest dobrze. - zwrócił się do chłopaków - Jest źle. Będziecie musieli zostać u nas. 

8 komentarzy:

  1. właśnie skończyłam czytać wszystko co do tej pory napisałaś i muszę Ci powiedzieć, że bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się, co do tej pory napisałaś ;) masz wielki talent, mam ogromną nadzieję, że szybko napiszesz ciąg dalszy, bo nie mogę się już doczekać ;)( WSZYSTKO CO TUTAJ NAPISAŁAM TO PRAWDA )
    oczywiście obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybacz mi, że się niecierpliwię, ale mogłabyś mi napisać, kiedy będzie następny rozdział ?? ;)

      Usuń
  2. Oj uwielbiam to co piszesz, uwierz że czytam każdy rozdział ;*
    A co do tych zdj jak z horroru to właśnie o to mi chodziło,dziękuję za wyrażenie opinii ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. jestes genialna i swietnie piszesz , az chec czytac

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie ważna <3