środa, 11 kwietnia 2012

21. Propozycja.

Gdy wyszliśmy ze studia nagrań, był już wieczór. Siedzieliśmy tam ponad trzy godziny i byliśmy padnięci. Jedyne o czym marzyłam to odpoczynek ale jeżeli Gregory kazałby jeszcze coś zrobić byłam gotowa stawić się z uśmiechem na twarzy i wykonać dane polecenie..
Nie miałam pojęcia czym ten człowiek zasłużył sobie na takie oddanie ale byłam pewna, że nie tylko ja jestem w stanie się poświęcić.. Swoją miłością do muzyki Gregory przyciągał nas wszystkich..
Jednakże do domu mieliśmy wrócić dopiero po udoskonaleniu naszych dzisiejszych wypocin.. Nagraliśmy w sumie cztery piosenki co było wielkim sukcesem..


Po ostatnim zawodzie w studiu już mieliśmy skapitulować ale jednak wszyscy się tu dziś stawiliśmy zwarci i gotowi na nowe wyzwanie..
- Dobra robota. Zasługujecie na chwilę przerwy. - pochwalił nas Gregory.
Usiedliśmy w salonie obok jego dzieci Michael'a i Jack'a, którzy zawzięcie oglądali jakieś kreskówki.. Małżonka Gregora przyniosła nam kawę i pyszne ciasteczka..
- Własnej roboty. - powiedziała z życzliwym uśmiechem, kładąc je na stole..
Zajadaliśmy się w najlepsze, gdy milcząca do tej pory Eva zabrała głos:
- Może by tak starczyło na dzisiaj tego grania i śpiewania? .. - oczywiście zwróciła się z tym pytaniem do kierownika studia.. lecz zanim zdążył odpowiedzieć wszyscy zdążyli zaprzeczyć..
- Zrobimy co trzeba to w tedy pójdziemy - wyrywał się Sebastian. Chciałam potwierdzić jego słowa ale z moich ust zamiast "no właśnie" dało się słyszeć tylko nieprzyjemną chrypę.
- Julia ledwo mówi. - znów Eva zwróciła się do Gregora.
- Ale ja przecież... - chciałam zaprzeczyć ale głos nie był mi posłuszny.
- A nie mówiłam. - broniła się nasza menadżerka.
- No tak, mogłem się domyślić, że nie jesteś jeszcze wystarczająco przyzwyczajona do takiego wysiłku strun głosowych. No ale to nic. Wy zmykajcie do domu a ja jakoś sam dam sobie radę. - zwrócił się do nas wszystkich
- A co z moim głosem? - spytałam zdziwiona, że jakoś nikt się tym nie przejmuje.
- Wypij trochę wody mineralnej. Jutro wszystko wróci do normy. - mówił to najspokojniej w świecie.
Pomyślałam, ze to dość dziwne ale zamierzałam jego wskazówkę wprowadzić w życie.

Tym razem Eva odwiozła każdego z nas do domów i obyło się bez bijatyki na śnieżki.. Gdy weszłam do cieplutkiego i przytulnego korytarza we własnym domu, pośpiesznie rozebrałam zbędny mi już płaszcz i kozaki. Udałam się do salonu z zamiarem walnięcia się na skórzaną kanapę i oglądnięciem TV. W zrealizowaniu tego planu przeszkodziła mi jednak reszta rodziny, bardzo się emocjonując oglądanym meczem.
Margaret, Bob i Phil siedzieli wpatrzeni w plazmowy ekran i zawzięcie komentowali przebieg rozgrywki piłki ręcznej..
Nie zdziwiło mnie to zbytnio ale moją uwagę przykuła paczka chipsów, którą się zajadali..
Paczka chipsów w moim domu? Coś tu było nie tak!.. Czyżby mama zmieniła poglądy co do zdrowego żywienia.? Miałam zamiar to zbadać ale już nie dzisiaj..
Uwielbiałam piłkę ręczną i miałam właśnie się do nich dosiadać aby razem z nimi kibicować ukochanej drużynie gdy mój telefon w kieszeni zawibrował.
"Idziesz na bal" przeczytałam w myślach wiadomość od Anonima.
Teraz chęć oglądnięcia meczu poszła w niepamięć a zastąpiła ją chęć pozostania sam na sam z telefonem w reku.
Niezauważalnie udałam się do pokoju po drodze odpisując na wiadomość.
Moja odpowiedź była oczywista.. Dzień balu był już od początku do końca zaplanowany.. Plan mianowicie był taki: Świetnie się bawić!..
Gdy otworzyłam drzwi na chwilę się przeraziłam.. Bałagan był powalający.. nieposkładane ubrania walały się po pokoju, a książki przypominały tylko o jutrzejszej klasówce z matematyki.
Ja jednak nie zwracając na nic uwagi oczekiwałam aż na mój telefon przyjdzie wiadomość.
"To dobrze.. bo ja też.. może się ujawnimy?" - zaproponował Anonim.
"Jesteś pewien, że tego chcesz" - pośpiesznie odpisałam.
"Ja tak! Ale decyzja należy do ciebie. Jakby co czekam na balu o dwunastej w altanie szkolnej"
Nic już nie odpisałam ale zamiast tego miałam mieszane uczucia..  Ujawnić się czy się nie ujawnić? Iść do tej altany czy nie iść? Czy w ogóle iść na bal?
W głowie miałam mętlik. Może to głupie ale przez ten tydzień pisania z Anonimem w pewnym sensie go pokochałam i czułam, że mogę to dla niego zrobić... ale bardzo się bałam. Nie chodziło mi tu już o siebie.. bałam się jego reakcji..
Jakby nie było do niedzieli zostało jeszcze pół tygodnia ale nagle wydało mi się to bardzo mało czasu.. 

3 komentarze:

  1. ciekawy blog :d

    http://everyday-human.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawie piszesz ;))


    zapraszam na mojego nowego bloga - http://icomfits.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie ważna <3