Gdy wyszliśmy ze studia nagrań, był już wieczór. Siedzieliśmy tam ponad trzy godziny i byliśmy padnięci. Jedyne o czym marzyłam to odpoczynek ale jeżeli Gregory kazałby jeszcze coś zrobić byłam gotowa stawić się z uśmiechem na twarzy i wykonać dane polecenie..
Nie miałam pojęcia czym ten człowiek zasłużył sobie na takie oddanie ale byłam pewna, że nie tylko ja jestem w stanie się poświęcić.. Swoją miłością do muzyki Gregory przyciągał nas wszystkich..
Jednakże do domu mieliśmy wrócić dopiero po udoskonaleniu naszych dzisiejszych wypocin.. Nagraliśmy w sumie cztery piosenki co było wielkim sukcesem..
Po ostatnim zawodzie w studiu już mieliśmy skapitulować ale jednak wszyscy się tu dziś stawiliśmy zwarci i gotowi na nowe wyzwanie..
- Dobra robota. Zasługujecie na chwilę przerwy. - pochwalił nas Gregory.
Usiedliśmy w salonie obok jego dzieci Michael'a i Jack'a, którzy zawzięcie oglądali jakieś kreskówki.. Małżonka Gregora przyniosła nam kawę i pyszne ciasteczka..
- Własnej roboty. - powiedziała z życzliwym uśmiechem, kładąc je na stole..
Zajadaliśmy się w najlepsze, gdy milcząca do tej pory Eva zabrała głos:
- Może by tak starczyło na dzisiaj tego grania i śpiewania? .. - oczywiście zwróciła się z tym pytaniem do kierownika studia.. lecz zanim zdążył odpowiedzieć wszyscy zdążyli zaprzeczyć..
- Zrobimy co trzeba to w tedy pójdziemy - wyrywał się Sebastian. Chciałam potwierdzić jego słowa ale z moich ust zamiast "no właśnie" dało się słyszeć tylko nieprzyjemną chrypę.
- Julia ledwo mówi. - znów Eva zwróciła się do Gregora.
- Ale ja przecież... - chciałam zaprzeczyć ale głos nie był mi posłuszny.
- A nie mówiłam. - broniła się nasza menadżerka.
- No tak, mogłem się domyślić, że nie jesteś jeszcze wystarczająco przyzwyczajona do takiego wysiłku strun głosowych. No ale to nic. Wy zmykajcie do domu a ja jakoś sam dam sobie radę. - zwrócił się do nas wszystkich
- A co z moim głosem? - spytałam zdziwiona, że jakoś nikt się tym nie przejmuje.
- Wypij trochę wody mineralnej. Jutro wszystko wróci do normy. - mówił to najspokojniej w świecie.
Pomyślałam, ze to dość dziwne ale zamierzałam jego wskazówkę wprowadzić w życie.
Tym razem Eva odwiozła każdego z nas do domów i obyło się bez bijatyki na śnieżki.. Gdy weszłam do cieplutkiego i przytulnego korytarza we własnym domu, pośpiesznie rozebrałam zbędny mi już płaszcz i kozaki. Udałam się do salonu z zamiarem walnięcia się na skórzaną kanapę i oglądnięciem TV. W zrealizowaniu tego planu przeszkodziła mi jednak reszta rodziny, bardzo się emocjonując oglądanym meczem.
Margaret, Bob i Phil siedzieli wpatrzeni w plazmowy ekran i zawzięcie komentowali przebieg rozgrywki piłki ręcznej..
Nie zdziwiło mnie to zbytnio ale moją uwagę przykuła paczka chipsów, którą się zajadali..
Paczka chipsów w moim domu? Coś tu było nie tak!.. Czyżby mama zmieniła poglądy co do zdrowego żywienia.? Miałam zamiar to zbadać ale już nie dzisiaj..
Uwielbiałam piłkę ręczną i miałam właśnie się do nich dosiadać aby razem z nimi kibicować ukochanej drużynie gdy mój telefon w kieszeni zawibrował.
"Idziesz na bal" przeczytałam w myślach wiadomość od Anonima.
Teraz chęć oglądnięcia meczu poszła w niepamięć a zastąpiła ją chęć pozostania sam na sam z telefonem w reku.
Niezauważalnie udałam się do pokoju po drodze odpisując na wiadomość.
Moja odpowiedź była oczywista.. Dzień balu był już od początku do końca zaplanowany.. Plan mianowicie był taki: Świetnie się bawić!..
Gdy otworzyłam drzwi na chwilę się przeraziłam.. Bałagan był powalający.. nieposkładane ubrania walały się po pokoju, a książki przypominały tylko o jutrzejszej klasówce z matematyki.
Ja jednak nie zwracając na nic uwagi oczekiwałam aż na mój telefon przyjdzie wiadomość.
"To dobrze.. bo ja też.. może się ujawnimy?" - zaproponował Anonim.
"Jesteś pewien, że tego chcesz" - pośpiesznie odpisałam.
"Ja tak! Ale decyzja należy do ciebie. Jakby co czekam na balu o dwunastej w altanie szkolnej"
Nic już nie odpisałam ale zamiast tego miałam mieszane uczucia.. Ujawnić się czy się nie ujawnić? Iść do tej altany czy nie iść? Czy w ogóle iść na bal?
W głowie miałam mętlik. Może to głupie ale przez ten tydzień pisania z Anonimem w pewnym sensie go pokochałam i czułam, że mogę to dla niego zrobić... ale bardzo się bałam. Nie chodziło mi tu już o siebie.. bałam się jego reakcji..
Jakby nie było do niedzieli zostało jeszcze pół tygodnia ale nagle wydało mi się to bardzo mało czasu..
Nie miałam pojęcia czym ten człowiek zasłużył sobie na takie oddanie ale byłam pewna, że nie tylko ja jestem w stanie się poświęcić.. Swoją miłością do muzyki Gregory przyciągał nas wszystkich..
Jednakże do domu mieliśmy wrócić dopiero po udoskonaleniu naszych dzisiejszych wypocin.. Nagraliśmy w sumie cztery piosenki co było wielkim sukcesem..
Po ostatnim zawodzie w studiu już mieliśmy skapitulować ale jednak wszyscy się tu dziś stawiliśmy zwarci i gotowi na nowe wyzwanie..
- Dobra robota. Zasługujecie na chwilę przerwy. - pochwalił nas Gregory.
Usiedliśmy w salonie obok jego dzieci Michael'a i Jack'a, którzy zawzięcie oglądali jakieś kreskówki.. Małżonka Gregora przyniosła nam kawę i pyszne ciasteczka..
- Własnej roboty. - powiedziała z życzliwym uśmiechem, kładąc je na stole..
Zajadaliśmy się w najlepsze, gdy milcząca do tej pory Eva zabrała głos:
- Może by tak starczyło na dzisiaj tego grania i śpiewania? .. - oczywiście zwróciła się z tym pytaniem do kierownika studia.. lecz zanim zdążył odpowiedzieć wszyscy zdążyli zaprzeczyć..
- Zrobimy co trzeba to w tedy pójdziemy - wyrywał się Sebastian. Chciałam potwierdzić jego słowa ale z moich ust zamiast "no właśnie" dało się słyszeć tylko nieprzyjemną chrypę.
- Julia ledwo mówi. - znów Eva zwróciła się do Gregora.
- Ale ja przecież... - chciałam zaprzeczyć ale głos nie był mi posłuszny.
- A nie mówiłam. - broniła się nasza menadżerka.
- No tak, mogłem się domyślić, że nie jesteś jeszcze wystarczająco przyzwyczajona do takiego wysiłku strun głosowych. No ale to nic. Wy zmykajcie do domu a ja jakoś sam dam sobie radę. - zwrócił się do nas wszystkich
- A co z moim głosem? - spytałam zdziwiona, że jakoś nikt się tym nie przejmuje.
- Wypij trochę wody mineralnej. Jutro wszystko wróci do normy. - mówił to najspokojniej w świecie.
Pomyślałam, ze to dość dziwne ale zamierzałam jego wskazówkę wprowadzić w życie.
Tym razem Eva odwiozła każdego z nas do domów i obyło się bez bijatyki na śnieżki.. Gdy weszłam do cieplutkiego i przytulnego korytarza we własnym domu, pośpiesznie rozebrałam zbędny mi już płaszcz i kozaki. Udałam się do salonu z zamiarem walnięcia się na skórzaną kanapę i oglądnięciem TV. W zrealizowaniu tego planu przeszkodziła mi jednak reszta rodziny, bardzo się emocjonując oglądanym meczem.
Margaret, Bob i Phil siedzieli wpatrzeni w plazmowy ekran i zawzięcie komentowali przebieg rozgrywki piłki ręcznej..
Nie zdziwiło mnie to zbytnio ale moją uwagę przykuła paczka chipsów, którą się zajadali..
Paczka chipsów w moim domu? Coś tu było nie tak!.. Czyżby mama zmieniła poglądy co do zdrowego żywienia.? Miałam zamiar to zbadać ale już nie dzisiaj..
Uwielbiałam piłkę ręczną i miałam właśnie się do nich dosiadać aby razem z nimi kibicować ukochanej drużynie gdy mój telefon w kieszeni zawibrował.
"Idziesz na bal" przeczytałam w myślach wiadomość od Anonima.
Teraz chęć oglądnięcia meczu poszła w niepamięć a zastąpiła ją chęć pozostania sam na sam z telefonem w reku.
Niezauważalnie udałam się do pokoju po drodze odpisując na wiadomość.
Moja odpowiedź była oczywista.. Dzień balu był już od początku do końca zaplanowany.. Plan mianowicie był taki: Świetnie się bawić!..
Gdy otworzyłam drzwi na chwilę się przeraziłam.. Bałagan był powalający.. nieposkładane ubrania walały się po pokoju, a książki przypominały tylko o jutrzejszej klasówce z matematyki.
Ja jednak nie zwracając na nic uwagi oczekiwałam aż na mój telefon przyjdzie wiadomość.
"To dobrze.. bo ja też.. może się ujawnimy?" - zaproponował Anonim.
"Jesteś pewien, że tego chcesz" - pośpiesznie odpisałam.
"Ja tak! Ale decyzja należy do ciebie. Jakby co czekam na balu o dwunastej w altanie szkolnej"
Nic już nie odpisałam ale zamiast tego miałam mieszane uczucia.. Ujawnić się czy się nie ujawnić? Iść do tej altany czy nie iść? Czy w ogóle iść na bal?
W głowie miałam mętlik. Może to głupie ale przez ten tydzień pisania z Anonimem w pewnym sensie go pokochałam i czułam, że mogę to dla niego zrobić... ale bardzo się bałam. Nie chodziło mi tu już o siebie.. bałam się jego reakcji..
Jakby nie było do niedzieli zostało jeszcze pół tygodnia ale nagle wydało mi się to bardzo mało czasu..
ciekawy blog :d
OdpowiedzUsuńhttp://everyday-human.blogspot.com/
fajnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńciekawie piszesz ;))
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego nowego bloga - http://icomfits.blogspot.com/ ;)