- Wstawaj! Słyszysz? Wstawaj..! Mama karze ci natychmiast wstawać...! - krzyczał mój młodszy brat Philip. - No rusz się!.
- Aaaaaa.... darłam się na całe gardło... - Daj mi spokój..
- Mamo, ona cię nie słucha. - dalej ryczał nade mną brat.
- Mamoooo, dziś sobota. Czy nie można już chociaż w weekend pospać nieco dłużej? - krzyknęłam tak, że na pewno usłyszała mnie tam na dole w kuchni.
- Nie mów tak głośno, tutaj jestem.
- Hę... Czemu grzebiesz w mojej szafie? - mówiąc to zerwałam się na równe nogi.
- Dzwonił reżyser i powiedział, że możesz dzisiaj przyjechać. A znając życie ubrałabyś się w sprane dżinsy i jakiś stary t-shirt...
- I przynajmniej wyglądałabym normalnie.
- Przymierz to. - pokazała na fioletowy zestawik, puszczając moją uwagę mimo uszu.
- Żartujesz sobie? To przecież nie zasłania nawet połowy mojego ciała a jest zima HELLO.!!
- No to może to? - wyciągnęła z szafy zwyczajne czarne dżinsy i białą bluzkę.
- Skoro muszę. - powiedziałam ze skrzywioną miną.
- Dobrze a do tego te botki co przywiozłaś ze stanów.
- Mamo, ale one są na koturnie.. - wiedziałam, że tym argumentem jej nie przekonam ale zawsze warto próbować.
- Nie narzekaj. Ubieraj się i schodź na śniadanie.
- Aaaaaa.... darłam się na całe gardło... - Daj mi spokój..
- Mamo, ona cię nie słucha. - dalej ryczał nade mną brat.
- Mamoooo, dziś sobota. Czy nie można już chociaż w weekend pospać nieco dłużej? - krzyknęłam tak, że na pewno usłyszała mnie tam na dole w kuchni.
- Nie mów tak głośno, tutaj jestem.
- Hę... Czemu grzebiesz w mojej szafie? - mówiąc to zerwałam się na równe nogi.
- Dzwonił reżyser i powiedział, że możesz dzisiaj przyjechać. A znając życie ubrałabyś się w sprane dżinsy i jakiś stary t-shirt...
- I przynajmniej wyglądałabym normalnie.
- Przymierz to. - pokazała na fioletowy zestawik, puszczając moją uwagę mimo uszu.
- Żartujesz sobie? To przecież nie zasłania nawet połowy mojego ciała a jest zima HELLO.!!
- No to może to? - wyciągnęła z szafy zwyczajne czarne dżinsy i białą bluzkę.
- Skoro muszę. - powiedziałam ze skrzywioną miną.
- Dobrze a do tego te botki co przywiozłaś ze stanów.
- Mamo, ale one są na koturnie.. - wiedziałam, że tym argumentem jej nie przekonam ale zawsze warto próbować.
- Nie narzekaj. Ubieraj się i schodź na śniadanie.
fajne. :p
OdpowiedzUsuńFajna notka :)
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam :)
Jutro przeczytam wszystko, dzisiaj mam mało czasu, ale całkiem, całkiem.. Nie powiem :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
afraidoff.blogspot.com
kiedy dalsza czesc? :DDD a ogólnie, to swietny blog! :D wpadnij do mnie :* obserwuj, jesli Ci sie blog podoba (:
OdpowiedzUsuń